Sąd Apelacyjny ma odmienne zdanie i twierdzi, że należy wziąć pod uwagę pierwsze dwie relacje Adama Z., w których ten przyznał policjantom, że przyczynił się do śmierci kobiety. Po czasie jednak wycofał się z nich twierdząc, że został zmuszony do tego przez funkcjonariuszy, którzy go przesłuchiwali.
Rację mają apelujący, że oskarżony w czasie tych wyjaśnień wykazał wyjątkową szczegółowość, pamięć co do szczegółów zdarzeń. Zarówno w klubów gdzie był razem z Ewą Tylman, jak w czasie ich drogi przez miasto, a także w pobliżu skweru Łukasiewicza gdzie razem doszli
tłumaczy sędzia Marek Kordowiecki. To właśnie przy skwerze Łukasiewicza ślad Ewy Tylman i Adama Z. się urywa. Według prokuratury doszło między nimi do sprzeczki. Adam Z. ponownie pojawia się na nagraniach monitoringu po 5 minutach. Co stało się w tym czasie nie wiadomo. Dodajmy, że sprawa zostanie ponownie rozpatrzona przez Sąd Okręgowy w Poznaniu.