Agata Klabińska

i

Autor: Agata Klabińska

Sport

Poznanianka zdobyła podwójny tytuł Mistrzyni Świata w Ping Pongu. Agata Klabińska: To było wyjątkowe przeżycie. Chiny są bardzo bliskie mojemu sercu

2025-02-12 10:55

Agata Klabińska podbiła Chiny. Rodowita poznanianka zdobyła w Makau podwójne Mistrzostwo Świata w Ping Pongu Kobiet. Z mistrzynią porozmawialiśmy m.in. o tym wyjątkowym turnieju, ale również o jej sportowej karierze, pasji do sportów rakietkowych, różnicach między ping pongiem a tenisem stołowym, fascynacji językiem chińskim i kulturą tego kraju oraz o tym, czym zajmuje się poza sportem. Zapraszamy na rozmowę o życiu pełnym pasji, które obraca się wokół Państwa Środka.

Zacznijmy od twojego ostatniego, wielkiego sukcesu, czyli podwójnego Mistrzostwa Świata w chińskim Makau. Minęło już kilka tygodni od tego turnieju. Jak go wspominasz? To musiało być wyjątkowe przeżycie?

- Zdecydowanie wyjątkowe przeżycie. Ze względu na to, że skończyłam sinologię. Te Chiny są bardzo bliskie mojemu sercu. Miałam pojechać tam na stypendium, kiedy robiłam studia magisterskie, ale niestety wybuchła pandemia, więc w końcu się udało. Przyznam, że to było jedno z moich postanowień noworocznych, żeby jechać do Chin i akurat los tak chciał, że fajnie się to zgrało z moją pasją do tenisa stołowego i do ping-ponga. Dlatego wspominam super ten wyjazd. Od razu pierwszy dzień kiedy tam dotarłam niesamowita atmosfera. Wszyscy zawodnicy bardzo chcieli się integrować, rozmawiać, także powiem szczerze, że czasem nie było czuć rywalizacji, bardziej taką fajną, ciepłą atmosferę i po prostu dobrą zabawę.

Wyjazd do Chin był twoim marzeniem. Czy był czas, żeby troszeczkę pozwiedzać i zapoznać się z lokalną kulturą? 

- Tak, zdecydowanie. Codziennie kiedy tylko mieliśmy chwilę wolnego chodziliśmy gdzieś, zwiedzaliśmy, ale także po zakończeniu turnieju jeszcze tydzień zostaliśmy w Chinach. Widzieliśmy nie tylko wspomniane Makau, ale też Hongkong.  

Myślę, że powinniśmy wyjaśnić kluczową rzecz. Mistrzostwa odbywały się w ping pongu. Czym ping pong różni się od tenisa stołowego?

- Rozumiem konsternację, nawet w naszym środowisku tenisa stołowego, bardzo dużo osób nie wie jaka jest różnica. Przede wszystkim zacznę od tego, że to tenis stołowy jest dyscypliną olimpijską. Tam zdecydowanie konkurencja jest dużo większa. Ja też większość swojego życia trenowałam tenisa stołowego. A ping pong to taka pochodna, wariacja tenisa stołowego. Jest to sport, w który gramy innym sprzętem. Oczywiście cel jest ten sam. Tak, jak w tenisie stołowym, tak i w ping pongu po prostu należy przebić piłkę na drugą stronę. Głównie różni się to sprzętem. Przede wszystkim rakietkami. W tenisie stołowym gramy rakietkami z okładzinami. W ping pongu jest kategoria bez żadnych okładzin. Druga kategoria to "sandpaper", czyli taka deska z powiedzmy cienką warstwą papieru ściernego i trzecia to jest “hardbat” czyli deska i dodatkowo taka cieniutka okładzina, ale bez podkładu. Są to tzw. czopy. To jest ta różnica, ale też w sposobie prowadzenia rozgrywek. W tenisie stołowym zazwyczaj gramy do trzech lub czterech wygranych setów, natomiast w ping pongu zawsze do dwóch i do 15 punktów, a nie jak w tenisie stołowym do 11. Dodatkowo w ping pingu jest też taka wariacja, że raz na cały mecz można sobie zażyczyć zagranie piłki za dwa punkty. Jeżeli się zdobędzie to mamy te dwa punkty. W tenisie stołowym czegoś takiego nie ma. 

A jeżeli chodzi o strukturę tego sportu i powiedzmy społeczność, która go otacza. Czy to jest też dyscyplina zdominowana przez Chiny i Chińczyków, czy jest bardziej różnorodna narodowościowo? 

- Jest to różnorodne, ale zdecydowanie Chińczyków było dużo na tym turnieju. Najwięcej ze wszystkich nacji, ale wydaję mi się, że to też było spowodowane tym gdzie te zawody były rozgrywane, dlatego myślę, że to nie jest do końca miarodajne, ale zdecydowanie Chińczycy byli w szerokim składzie. Ich umiejętności były bardzo wysokie. Wydaję mi się, że mimo wszystko w ping pongu te różnice nie są aż tak duże, jak w tenisie stołowym, przez to, że tenis stołowy ma dłuższą tradycję i jest on bardziej rozpowszechniony. Przez to te różnice są znacznie większe też w szkoleniu. W całym procesie i też w wynikach. Ta dominacja jest dużo bardziej widoczna, ale ping pong też jest dyscypliną powszechną w Chinach. 

Kolejne mistrzostwa odbędą się w Brazylii. Wybierasz się na nie?

- Tak, już mamy plany, żeby tam jechać. Nawiązaliśmy już też relacje. Sportowo fajnie będzie pograć, ale myślę, że przede wszystkim te relacje są jedną z kluczowych kwestii w tych zawodach i dlatego były tak pozytywnie przeze mnie odebrane. Mogę troszkę sparafrazować Flemminga, który wygrał wszystkie kategorie męskie. Zaznaczył w swojej przemowie, że absolutnie zawsze kiedy przyjeżdża na zawody ping ponga czuję się bardziej jak w rodzinie. Nie czuję takiej rywalizacji i ja zdecydowanie się z tym zgadzam, wszyscy wymieniliśmy się kontaktami. Planujemy wspólne międzynarodowe treningi, m.in z Czechami. Wiem, że chłopacy w Warszawie mieli już sparingi wcześniej z Czechami. Wiadomo mamy do siebie najbliżej, więc łatwo nam przyjechać z kraju do kraju. Zagrać turnieje. W czerwcu wiem, że będą rozgrywki drużynowe w ping ponga, w Polsce. We Władysławowie, także zdecydowanie plany są. Jeżeli się faktycznie potwierdzi, że ma to być Brazylia. To super kierunek. Nigdy tam nie byłam, więc też chętnie się tam wybiorę. Mam nadzieję, że będę rywalizować na podobnym poziomie. 

Mówisz o rywalizacji krajowej i międzynarodowej. A jak to wygląda jeżeli chodzi o taką codzienność zawodniczki ping ponga. Jak w ogóle wyglądają treningi? Jak często trenujesz swoją dyscyplinę i jak to wygląda jeżeli chodzi o zawody i te na szczeblu krajowym, ale również te międzynarodowe?

- Jeżeli chodzi o moje przygotowania, to były w tym roku dosyć spontaniczne. Tak naprawdę trenowanie ping ponga zaczęłam niedawno, ale ze względu, że jest to pochodna tenisa stołowego, to po prostu było mi łatwo się przestawić i tak jak też rozmawialiśmy sobie na turnieju. To właściwie wszyscy zawodnicy, którzy grają w ping ponga są po prostu tenisistami stołowymi i gdzieś to się wymienia. Ja staram się manewrować tymi dwoma sportami, bo również w tenisie stołowym gram normalnie na co dzień w lidze, w turniejach. Za tydzień też mam m.in mistrzostwa województwa i ligę, więc nie jest to łatwe, żeby tak żonglować, ale staram się trenować kilka razy w tygodniu. Wiadomo, że przed kolejnymi Mistrzostwami Świata odłożyłam tenisa stołowego na bok i był to tylko ping pong. A teraz, po mistrzostwach w drugą stronę. Odłożyłam trochę ping ponga i bardziej przechodzę na tenisa stołowego. Nie jest to łatwe. Te sezony się mieszają. Trzeba żonglować. Przede wszystkim ping pong jest dużo mniej popularny, więc też ciężko mi niekiedy jest znaleźć sparingpartnerów, żeby potrenować. A tym bardziej kobiety, bo jednak chłopacy grają, ale wiadomo jak w przypadku większości sportów w tenisie stołowym poziom chłopaków jest dużo wyższy, więc troszkę ciężko jest z nimi trenować. Jeżeli chodzi o rozgrywki to wiem, że to się dopiero kształtuje. Ta struktura tego wszystkiego. Zawsze raz w roku są Mistrzostwa Świata, ale również Mistrzostwa Polski, na których ja akurat nie grałam w tym roku. Mistrzostwa Świata to był mój pierwszy właściwie, kiedykolwiek zagrany turniej w ping ponga. Oczywiście w tenisa stołowego zagrałam wiele turniejów przez lata. 

Jak rozpoczęła się twoja przygoda z tenisem stołowym. Czy był obecny u Ciebie od czasów szkolnych? Czy pojawił się trochę później?

- To już się zaczęło w szkole podstawowej, to na pewno. Historia była taka, że kiedyś byłam z rodzicami na wakacjach, nad jeziorem i bardzo spodobało mi się granie w tenisa stołowego z tatą, ale była też taka sytuacja, że bardzo długo graliśmy. Mój tata też jest taki, że raczej nie oddaje mi, jeżeli sama nie zwyciężę. Była zdecydowanie rywalizacja. Po tym jak cały czas chciałam grać, cały czas chciałam z nim zwyciężyć. Mój tata zaproponował, że jeżeli chcę z nim zwyciężyć to muszę potrenować i dlatego zapisał mnie do klubu tenisa stołowego w Poznaniu. Zawsze lubiłam rywalizację i wiedziałam, że jeśli chcę zwyciężać to muszę trochę na to zapracować. Dlatego zapisałam się na treningi w Poznaniu. Moim pierwszym klubem był klub SKTS Rataje 50 Poznań. Później przeszłam do Gniezna, gdzie gram do dzisiaj. 

Poznań Radio ESKA Google News
Autor:

Mówiłaś na początku, że studiowałaś sinologię na UAMie. Jak rozpoczęła się ta fascynacja zarówno językiem chińskim, jak również całą kulturą tego kraju u ciebie?

- Fascynacja tym językiem zaczęła się u mnie w szkole, ponieważ chodziłam i do gimnazjum i do liceum dwujęzycznego. Miałam tam akurat to szczęście, los chyba sam mnie wybrał, bo akurat mój rocznik miał pioniersko wprowadzony język chiński, jako drugi. Najpierw mieliśmy oczywiście język angielski i jednocześnie jako drugi język do wyboru był m.in. chiński. Na początku miałam się uczyć i niemieckiego i chińskiego, ale kazali nam się zdecydować. Stwierdziłam, że zaryzykuje. Zacznę uczyć się chińskiego, ale niestety uważam, że w gimnazjum i liceum tego poziomu języka aż tak dobrego nie miałam. Stąd pomysł, żeby to kontynuować i iść na studia. 

I rozumiem, że to wszystko się u Ciebie dzięki studiom jeszcze zawęziło i ta kultura chińska stała się jeszcze bliższa?

- Tak, zdecydowanie. To się też fajnie połączyło z tenisem stołowym, bo i język i tenis stołowy mają wspólny wątek jakim są Chiny. 10 lat temu, w 2014 roku miał miejsce mój pierwszy wyjazd do Chin, także to fajna, okrągła data. Prawie 10 rocznica mojego pierwszego wyjazdu do Chin, który odbył się właśnie do Shenzhen. To był wyjazd miast partnerskich. Z Miasta Poznania pojechaliśmy tam, żeby trenować tenisa stołowego, żeby poznać też tę kulturę i potrenować z tamtejszymi zawodnikami. Wtedy też mi się to spodobało. Chiny, tenis stołowy, że można to ze sobą super połączyć. Nie myślałam, że po 10 latach tam wrócę. W zasadzie w te same okolice, bo Makau, Hongkong i Shenzhen, w którym byliśmy są bardzo blisko siebie. Zdobyłam ten tytuł. Chyba los tak chciał i poprowadził moje życie tak, że wszystko się połączyło ze sobą.

Przejdźmy do życia pozasportowego. Czym się w nim zajmujesz?

- Pracuje jako sprzedawca. Aktualnie w Gdańsku. Sprzedaje hurtowo kosmetyki, m.in. byłam zatrudniona właśnie po to, żeby wspomóc firmę na rynku chińskim i sprzedawać kosmetyki do Chin.

Czyli życie obraca się wokół Chin 

- Zdecydowanie, oprócz tego, oczywiście wiąże się też z tenisem. Udzielam również korepetycji z chińskiego. Do tego jestem trenerką tenisa stołowego. Bardziej powiedziałabym tak nieoficjalnie. Nie mam własnej grupy treningowej, ani własnego klubu. Bardziej to są indywidualne lekcje, czy to z dziećmi, czy z dorosłymi amatorami, również ich uczę. Staram się swoje obydwie pasje łączyć, ale też przekazywać dalej i wykorzystywać wiedzę, którą już mam.

Pamiętam z moich czasów szkolnych, że stoły do tenisa stołowego stały w praktycznie każdej podstawówce na korytarzu. Czy obecnie wśród dzieci też jest duże zainteresowanie?

- Jest nadal obecne. Obojętnie z kim rozmawiam, każdy ma historię, o tym, że wcześniej grał w szkole w tenisa stołowego. Zdecydowanie to jest obecne, chociaż wydaję mi się, że jeżeli chodzi o grupy treningowe to są trochę mniejsze, niż kiedy ja byłam w wieku szkolnym. Wydaje mi się, że jest też ta różnorodność. Jest więcej ciekawych sportów, które można trenować. We wszystkich miastach to się bardzo rozwija. Tenis stołowy pewnie często nie jest pierwszym wyborem. Chłopcy wiadomo idą na piłkę nożną. Sukcesy tenisa ziemnego promują tenis ziemny, jako jeden ze sportów, który wybierają rodzice dla swoich dzieci. Tenis stołowy zdecydowanie nie jest aż tak popularny, jakbym sobie tego życzyła, bo oczywiście kibicuje, żebyśmy się rozwijali w tej dziedzinie, ale widzę na treningach sporą ilość dzieci. Mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej. Zabrzmię teraz jakbym była bardzo stara, ale też dzisiejsze czasy, technologie itd. Wydaje mi się, że odciągają dzieci od sportu, więc nie jest tak łatwo, ale są chętni na pewno. Może jest ich mniej, ale zdecydowanie są.

Na koniec chciałem Cię spytać o twoje główne cele sportowe na najbliższy czas. Czy to są właśnie Mistrzostwa Świata w Brazylii, o których rozmawialiśmy. To będzie impreza docelowa, do której się szykujesz?

- Tak, to będą właśnie Mistrzostwa Świata. Mam nadzieję, że uda się powtórzyć ten wynik, tego bym sobie życzyła. Jeżeli się uda, to będę się bardzo cieszyć. Na pewno to jest ta impreza, do której będę się przygotowywać. Teraz troszkę sobie odpocznę od ping ponga i przejdę na stronę tenisa stołowego. Muszę dokończyć sezon, który kończy się na przełomie maja i czerwca. My teraz gramy w drugiej lidze, więc póki co idzie nam nieźle. Mam nadzieję, że wejdziemy do pierwszej ligi. To jest mój cel w tenisie stołowym, żeby wejść do pierwszej ligi. A jeżeli chodzi o ping-ponga to właśnie Mistrzostwa Świata w Brazylii. 

Wydarzenia sportowe w Poznaniu 2025. Sprawdź!