Punktualnie o 12:00 na Starym Rynku w Poznaniu rozpoczął się protest osób związanych z branżą gastronomiczną. Byli tam nie tylko właściciele, ale też kucharze, pomoc kuchenna, kelnerki i kelnerzy, barmani, bariści czy menadżerowie. To oni z dnia na dzień zostali praktycznie pozbawieni pracy. Spora część osób została wysłana na przymusowe urlopy, ale nie wiadomo kiedy – i czy w ogóle – uda im się wrócić do pracy.
Znajdujemy się teraz w sercu Poznania, na Starym Rynku. To serce bije coraz ciszej. Bez natychmiastowej, systematycznej pomocy państwa zbankrutujemy i to już się dzieje (...) Idąc chociażby ulicą Wrocławską widzimy już lokale, które są opuszczone. Pytanie jak długo lokale na STarym Rynku zostaną jeszcze z witrynami, która mają coś w sobie, a nie tylko pustymi szybami i z naklejką "do wynajęcia"
mówili ze sceny właściciele lokali w centrum Poznania. Głos zabierali też pracownicy, którzy przyszli na protest.
Podczas pierwszego lockdownu straciłam pracę. Na nową pracę musiałam się zgodzić u pośredniaka, u którego co miesiąc podpisuję nową umowę. Takie są procedury. Jak myślicie, co się dzieje teraz z takimi pracownikami jak ja? Drżą o to, czy do końca miesiąca w ogóle dopracują
mówiła ze łzami w oczach jedna z protestujących. Zobaczcie zdjęcia z protestu pracowników branży gastronomicznej w Poznaniu.
Manifestacja odbyła się w pokojowej atmosferze. Właściciele i pracownicy branży gastronomicznej zapowiadają, że kolejne - mniej pokojowe - protesty w Poznaniu odbędą się już wkrótce.