Błędy sędziowskie w sporcie niestety ciągle się zdarzają. W trakcie turnieju WTA w Budapeszcie doszło jednak do potężnego skandalu. Trwał mecz pomiędzy Chinką Zhang Shuai a Węgierką Amarissą Toth. Na tablicy wyników było 5:5 i 30:0 dla Shuai. Tak przynajmniej twierdziła chińska zawodniczka oraz komentatorzy telewizyjni. Sędzia liniowy wskazał, że piłka po zagraniu Chinki wyszła poza kort. Zawodniczka poprosiła jednak o sprawdzenie, bowiem była przekonana, że powinna zdobyć punkt. Główna arbiter jednak pozostała niewzruszona. Całe zamieszanie trwało, a chińska tenisistka walczyła o sprawiedliwość. Zresztą powtórki wideo pokazały, że miała rację.
Shuai nie dawała za wygraną i poprosiła o pojawienie się na korcie supervisora, aby ten rozstrzygnął sporną sytuację. Ten się nie zjawił, a mecz musiał być wznowiony.
Atmosfera na korcie była jednak daleka od przyjemnej. Kibice gospodarzy gwizdali na Chinkę, która była coraz bardziej zdenerwowana całą sytuacją. Dodatkowo oliwy do ognia dolała jeszcze Toth, która zatarła nogą ślad zostawiony wcześniej przez piłkę.
Chwilę później Chinka poprosiła o przerwę medyczną. Siedząc na ławce się rozpłakała i postanowiła skreczować, czyli poddać mecz. Shuai podziękowała sędzinie i rywalce, która... wzniosła ręce w geście triumfu.