Miał wystartować w biegu w Singapurze, ale pandemia pokrzyżowała mu plany. Dlatego 20-letni Mateusz wziął sprawy w swoje ręce, i podczas w kwarantanny w sieci zamówił składak z lat 80. i sprzed ratusza w Poznaniu wyruszył dziś w trasę po nieznanych miejscach w kraju. W 6 dni chce przejechać ponad pół tysiąca kilometrów.
Ja zawsze kochałem stare rowery, szczególnie składaki. Od małego jeździłem u mojej babci Jubilatem 2. Czuję więź z tym rowerem. Dla mnie czysta bajka, płynnie się jedzie - mówi Mateusz Skrzypczak.
Podróżnik jeszcze dzisiaj dotrze do wioski norweskiej, położonej 98 kilometrów od ratusza w Poznaniu. W planach jest też "wielkopolskie Malediwy", czyli lazurowe jezioro i Spycimierz, który słynie z dywanów kwiatowych. Dwudziestolatek będzie omijał duże miasta i spał pod namiotem. Jest świadomy, że jego rower też może się zmęczyć.
Jestem przyszykowany, że będzie jakaś awaria, czy gdzieś najadę na jakieś szkło czy jakiś kamień ostry. Mam zapasowe dętki, różne śruby. Liczę też na pomoc ludzi po drodze. Myślę, że ludzie będą bardzo przyjaźni i mnie trochę docenią, wspomogą trochę.
Swoją podróż Mateusz zakończy w Małopolsce w Glewie. To dla niego miejsce wyjątkowe, bo tam są jego rodzinne korzenie.