Jak dodał, sprawa nadal nie jest wyjaśniona, nie udało się schwytać mordercy dziewczyny. Poinformował, że ostatni ślad w sprawie pochodzi z 2018 r. Wtedy na jednym z ostrzeszowskich portali pod artykułem w tej sprawie w odstępstwie 2 minut z jednego adresu pojawiły się dwa wpisy.
"Pierwszy brzmi: sprawca nie żyje; drugi: małe prawdopodobieństwo, aby żył" – odczytała PAP treść wpisów red. naczelna portalu ostrzeszówinfo.pl Monika Szymoniak.
Meler zapewnił, że prokuratura i funkcjonariusze do spraw przestępstw niewykrytych Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu nie rezygnują z poszukiwania sprawcy, choć w sprawie "zgromadzono już kilkanaście tomów akt" - powiedział.
Do zdarzenia doszło 2 października 1994 r. Tego dnia o 7 nad ranem do domu przy ul. Rynek w wielkopolskim Ostrzeszowie wróciła 27 - letnia Alina Bagniewska. Noc przepracowała na dyżurze na oddziale dziecięcym miejskiego szpitala. W domu mieszkali też jej siostra z mężem i dziećmi.
Trzy godziny później po córkę przyjechał ojciec, który planował zabrać ją do oddalonego 4,5 km domu rodzinnego w Zajączkach na niedzielny obiad. "Kobieta powiedziała, że jest zmęczona i chce jeszcze pospać. Umówiła się z ojcem, że ten przyjedzie po nią o godz. 13:30" – powiedział prokurator.
Kiedy o umówionej porze mężczyzna przyjechał, córki w domu już nie było. Na stole znajdowała się kartką z informacją, że kobieta piechotą udała się do rodziców. Ta informacja nie zaniepokoiła ojca, ponieważ zdarzało się, że 27-latka chodziła do rodziców pieszo. Jednak tamtego dnia nie dotarła do domu rodziców.
"W trakcie czynności procesowych ustalono, że pokrzywdzona wyszła z domu przed godz. 12, kilkadziesiąt minut później była jeszcze widziana na ul. Grabowskiej prowadzącej do rodzinnej wsi, potem ślad zaginął" - powiedział. Podjęte czynności poszukiwawcze – jak wyjaśnił Meler – nie przyniosły żadnego rezultatu. Dodał, że śledczy brali pod uwagę różne okoliczności. "Dziewczyna była znana ze swojej sumienności, obowiązkowości i słowności, więc od razu podejrzewano, że coś musiało się stać, wykluczono ucieczkę z domu" – powiedział.
"Kobieta została przyniesiona w zarośla z tym co miała przy sobie, m.in. z parasolką, ciało zostało ułożone na boku. Podejrzewamy, że do zdarzenia doszło w innym miejscu, a przy stawach ukryto jej ciało" – powiedział rzecznik. "Ponownie zwracamy się z apelem o pomoc. Może ktoś coś widział, coś wie i po tylu latach odważy się przekazać swoją wiedzę policji" – apeluje Meler.
Zweryfikowano wiele wersji zdarzenia, jednak nie zgromadzono materiału procesowego, pozwalającego na postawienie komukolwiek zarzutu zabójstwa.
Po upływie 1, 5 roku policję w Ostrzeszowie zawiadomiono, że w zaroślach przy stawach hodowanych w miejscowości Królewskie 7 km od Ostrzeszowa pracownik gospodarstwa rybackiego znalazł elementy ludzkiego szkieletu. "Ustalono, że są to pozostałości zmarłej. Biegły z zakresu medycyny sądowej stwierdził, że bezpośrednią przyczyną śmierci był uraz głowy mający postać złamania kości czaszki, pochodzący od uderzenia narzędziem tępokrawędziastym" – powiedział Meler. Wiadomo, że śmierć nastąpiła w dniu zaginięcia kobiety, ale nie ustalono samego mechanizmu powstania obrażeń. "Nie wiadomo też, czy została zgwałcona" – dodał Meler.
Jeśli jesteście świadkami ciekawego wydarzenia w Waszej okolicy, piszcie do nas i ślijcie zdjęcia na [email protected]!