Coraz mniej pasażerów wybiera komunikację miejską. W porównaniu rok do roku - w styczniu zainteresowanie transportem publicznym spadło o połowę. W marcu aż o 65% poznaniaków mniej wybrało transport autobusami i tramwajami, mówi Bartosz Trzebiatowski z ZTM-u.
Tak niska frekwencja wynika przede wszystkim z dużo mniejszej mobilności. Bardzo dużo osób, które przed wybuchem pandemii korzystało z przejazdów - dziś pracuje, studiuje, czy uczy się w formie zdalnej i nie ma takiej potrzeby przemieszczania się jak przed marcem minionego roku. Do tego trzeba dodać branże, które są zamknięte z uwagi na obostrzenia rządowe. Obecny rozkład jazdy jest dopasowany do zmniejszonej z uwagi na restrykcje mobilności mieszkańców. Co bardzo istotne, ma też zabezpieczyć działania komunikacji publicznej na wypadek dużej liczby zachorowań wśród motorniczych i kierowców.
Mniej pasażerów to mniejsze wpływy ze sprzedaży biletów. W styczniu do kasy miasta wpłynęło o 8 milionów złotych mniej, a w zeszłym miesiącu o ponad 6 mniej, niż planowano. W pierwszym kwartale tego roku deficyt sięgnął ponad 20 milionów.
Wizerunek komunikacji w Poznaniu jest w tej chwili nadszarpnięty całkowicie. Ludzie nie mają zaufania, jest zniechęcenie wynikające z wysokich cen i z gorszej jakości komunikacji, bo tramwaje i autobusy jeżdżą rzadziej. Pandemia jest dopiero trzecim powodem.
Mówi Paweł Sowa, radny miejski z klubu Wspólny Poznań. ZTM nie wyklucza, że po majówce zacznie obowiązywać - nie jak teraz - sobotni, a normalny - rozkład jazdy.