Zabrał ze sobą 500 kilogramów mąki i pojechał do Buczy, by piec chleb! Jacek Polewski z piekarni na poznańskich Jeżycach opowiedział nam o swojej wyprawie. "Pieczenie chlebów było takim małym pretekstem" - mówi piekarz, który spędził na Ukrainie prawie dwa tygodnie.
Tak naprawdę chodziło o to, by na nowo uruchomić piekarnię i żeby ona funkcjonowała po naszym wyjeździe. Chcieliśmy żeby biznes tam ruszył na nowo. Jak piekarz sprzeda chleb to będzie miał na benzynę, a jak kupi benzynę, to z kolei sprzedawca paliwa kupi chleb no i koło nam się zamyka.
Po przyjeździe trzeba było posprzątać całą piekarnię, która przez prawie trzy tygodnie była siedzibą rosyjskiego oddziału.
Okazało się, że oni głównie zrobili bałagan, ukradli proste rzeczy jak formy do pieczenia, zniszczyli lodówkę. Była obawa, że mogli zostawić minę gdzieś pod paletami, pod jakimiś papierami. Musieliśmy wszystko dokładnie sprawdzać.
Piekarz zapowiada, że to nie koniec. Już planuje większą akcję wyjazdu do Charkowa, bliżej działań wojennych. Na Ukrainie został okrzyknięty bohaterem narodowym. Do tej pory odbiera telefony z podziękowaniami, a w samej Buczy dwukrotnie otrzymał propozycję ślubu.