Świętomarcińska tradycja z historią w tle
Każdego roku, 11 listopada, na poznańskich ulicach unosi się zapach świeżych rogali. To znak, że świętujemy dzień św. Marcina – patrona miasta. Tradycja wypieku tych słodkości sięga końca XIX wieku i wiąże się z gestem pewnego poznańskiego cukiernika, który – inspirowany kazaniem proboszcza – postanowił podzielić się dobrem z potrzebującymi.
Od tamtej pory rogale stały się nieodłącznym elementem listopadowego święta. Z czasem zyskały status produktu regionalnego chronionego unijnym certyfikatem, co oznacza, że tylko wybrane cukiernie w Wielkopolsce mogą je legalnie wypiekać według ściśle określonej receptury.
Sekret tkwi w cieście i nadzieniu
Prawdziwy rogal świętomarciński to prawdziwe dzieło sztuki cukierniczej. Waży ponad 200 gramów, a w jego wnętrzu kryje się bogate nadzienie z białego maku, orzechów, rodzynek i migdałów. Całość otula warstwa maślanego ciasta półfrancuskiego, które po upieczeniu delikatnie chrupie, a jednocześnie rozpływa się w ustach.
Nie każdy jednak wie, że przygotowanie rogali to proces wymagający precyzji i czasu. Każdy z nich formowany jest ręcznie, a następnie smarowany lukrem i posypywany pokruszonymi orzechami. To właśnie ten unikalny smak i kunszt wykonania sprawiają, że rogale świętomarcińskie są tak wyjątkowe – i tak bardzo poznańskie.
Smak, który łączy pokolenia
Dla poznaniaków rogal świętomarciński to coś więcej niż deser. To wspomnienie dzieciństwa, rodzinnych spacerów po Świętym Marcinie i radosnego świętowania przy filiżance kawy lub kubku kakao. Wiele rodzin ma swoje ulubione cukiernie, w których co roku kupują rogale – jedni stawiają na klasykę, inni próbują nowoczesnych interpretacji.
W ostatnich latach rogal stał się też ambasadorem Poznania. Turyści z całej Polski (a nawet spoza niej) przyjeżdżają, by spróbować oryginału i poznać jego historię w Rogalowym Muzeum Poznania. To właśnie dzięki takim tradycjom miasto zachowuje swój niepowtarzalny charakter – słodki, wyjątkowy i pełen dumy z lokalnego dziedzictwa.

Polecany artykuł: