Historia wybitnego polskiego aktora
Roman Wilhelm był wybitnym polskim aktorem teatralnym i filmowym, urodzonym 25 kwietnia 1933 roku w Warszawie. Jego kariera trwała ponad sześć dekad, czyniąc go jednym z najbardziej szanowanych artystów w Polsce.
Wilhelmi zaczynał od teatru, debiutując na deskach Teatru Ateneum w Warszawie w 1953 roku. Jego ekspresyjna gra aktorska szybko zdobyła uznanie, co przyczyniło się do licznych sukcesów sceniczych. W późniejszych latach związany był z wieloma teatrami, m.in. z Teatrem Powszechnym i Teatrem Współczesnym.
Jego wkład w polską kinematografię również jest nieoceniony. Zagrał w wielu filmach, zdobywając uznanie krytyków i publiczności. Jego rola w filmie "Cicha noc" (1979) przyniosła mu nagrodę na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku. Wilhelm potrafił doskonale wcielać się w różnorodne postacie, od komediowych po dramatyczne.
Roman Wilhelm był również znanym pedagogiem, prowadząc warsztaty aktorskie i dzieląc się swoim doświadczeniem z młodszymi pokoleniami artystów. Jego oddanie sztuce i nieustanne dążenie do doskonałości sprawiły, że był wzorem dla wielu młodych aktorów.
Co zostawił Roman Wilhelmi swojemu synowi?
Roman Wilhelmi znany jest także w Polsce jako amant kobiecych serc. Aktor w pewnym momencie doczekał się syna, relacja z nim nigdy nie należała do najlepszych. Okazuje się, że swojemu jedynemu dziecku Roman Wilhelmi nie zapisał w spadku ani grosza.
Sukcesy w karierze zawodowej, nie szły w parze z życiem prywatnym. Wilhelmi był dwukrotnie rozwiedziony. Pierwszą żoną była dziennikarka Danuta Machalica. Z drugą żoną, węgierską tłumaczką Mariką Kollar, miał syn Rafała. Po rozwodzie w 1976 roku żona Wilhelmiego wyemigrowała z synem do Austrii. Powodem rozstania było m.in. uzależnienie Wilhelmiego od alkoholu.
– Kontakt z ojcem straciłem w 1976 roku, gdy musiałem razem z mamą wyjechać do Wiednia. Później spotkaliśmy się tylko raz, gdy ojciec przyjechał do Austrii na plan zdjęciowy. ale wtedy nie było okazji zbyt długo rozmawiać – wspominał Wilhelmi w książce Małgorzaty Puczyłowskiej „Być dzieckiem legendy".
– Mój ojciec notorycznie nie dotrzymywał obietnic. Martwiłem się, gdy wieczorami znikał. Nie spałem. Jak miałem 10 lat, pojechałem z ojcem na wczasy do Bułgarii. Któregoś dnia zostawił mnie na plaży i miał po mnie wrócić. Po wielu godzinach sam wróciłem do hotelu. Drzwi do pokoju były otwarte, a słynny tata gawędził z jakąś panią... Nigdy jednak nie uważałem i dalej nie uważam taty za kogoś złego. Myślę, że gdy się pozna całą historię człowieka, nie można go potępiać – wyznał.
Okazało się, że rodzina nie otrzymała także pieniędzy po Wilhelmim.- Przed śmiercią ojciec zapisał spadek w dziwnych okolicznościach konkubinie i tantiemy za ciągle wznawiane seriale otrzymuje ktoś inny. Chociaż nie zależy mi na jego pieniądzach... – dodał Rafał Wilhelmi.
Masz dla nas ciekawy temat lub wystrzałową nowinę? Napisz do nas na adres [email protected]. Czekamy na zdjęcia, filmy i gorące newsy z Waszej okolicy!