Tragedia w Radzewie. 7-letni Wiktorek i jego mama nie żyją. Wpadli do zamarzniętego stawu
Do tragedii doszło we wtorek, 30 grudnia w Radzewie w województwie wielkopolskim. Około godziny 18.30 służby otrzymały zgłoszenie dotyczące zdarzenia, do którego doszło nad stawem na prywatnej posesji. Jak przekazały służby w rozmowie z "Super Expressem", ciało kobiety unosiło się na powierzchni wody. Przybyli na miejsce strażacy wyciągnęli 49-letnią Anetę R.
Chwilę później – po dojechaniu specjalistycznej grupy ratownictwa wodno-nurkowego z Poznania – na dnie stawu odnaleziono 7-letnie dziecko. Mimo działań ratowników życia matki i syna nie udało się uratować. Wiktor zmarł w szpitalu w środę, 31 grudnia kilkanaście minut po godzinie 6, a jego mama – przed południem. Do szpitala trafił też mąż kobiety i ojciec chłopca, który był w ciężkim szoku.
Jesteśmy wstrząśnięci i załamani tym, co się stało - mówi Super Expressowi Malwina Bartkowiak, sołtyska wsi.
Polecany artykuł:
Policja podkreśla, że przyczyny zdarzenia nie są jeszcze znane, a wstępnie wiele wskazuje na nieszczęśliwy wypadek. Śledczy ustalają m.in., czy kobieta weszła na taflę lodu razem z dzieckiem, czy ruszyła na ratunek, gdy chłopiec znalazł się w wodzie. Funkcjonariusze pracowali na miejscu przez całą noc. Jeszcze przed południem 31 grudnia trwało przeczesywanie terenu posesji.
Po tragedii policja ponownie zaapelowała, by nie wchodzić na zamarznięte jeziora i stawy.
Niesie to za sobą wielkie niebezpieczeństwo. Zalegający na pokrywie lodowej śnieg potrafi być bardzo zdradliwy. Pod warstwą śniegu trudno ocenić zagrożenie, ponieważ nie widać grubości lodu. Pamiętajmy, że jedyny bezpieczny lód jest na sztucznym lodowisku i taką informację przekazujmy najmłodszym - mówią funkcjonariusze.