Kristoffer Velde - nietypowa obsesja piłkarza Lecha Poznań
Velde przyznał, że ma dość nietypową obsesję. Zawsze musi mieć pod ręką pistację i wodę gazowaną. - Jako drużyna nie mamy wody gazowanej, więc poszedłem kupić ją do Żabki. Kiedy kupiłem, zobaczyłem tych wielkich kolesi stojących na zewnątrz. Stali i patrzyli się na mnie. Żabka jest mała, więc ich widziałem. Wyglądali na wkurzonych. Zapytali mnie, czy jestem piłkarzem. Pomyślałem, że jestem w dużych tarapatach. Starałem się nie prowokować i być bardzo miły. Prawie kupiłem im piwo, papierosy, czy co tam chcieli. Kiedy wyszedłem, jeden z nich chwycił mnie za ramię, szturchnął w klatkę piersiową i zapytał: „To jest Lech Poznań?”. „Tak”. „A to jest Wisła Kraków” - relacjonował piłkarz, który w tamtym momencie ubrany był w klubowy dres.
Kristoffer Velde uciekał przed kibicami Wisły. Nieprzyjemna sytuacja dla piłkarza Lecha w Krakowie
Velde zaczął uciekać. Miał do pokonania ok. 150 metrów. Rozemocjonowany wpadł do hotelu. - Kiedy wbiegłem do recepcji, trener zapytał, co się stało? Było widać, że jestem pod wpływem dużej adrenaliny. Moje tętno było szalone. „No cóż, spotkałem jakichś kolesi, którzy nie wiadomo, czego ode mnie chcieli”. I wtedy trener bramkarzy powiedział, że mieszkamy na terenie Wisły Kraków. Nie sądzę, że byli mi w stanie coś zrobić. Ale zobaczyłem tych gości i nie wiedziałem, czego się spodziewać, bo nie jestem w swoim kraju. Byłem sam w Krakowie. Pistacje zabrałem. Przynajmniej to miałem. Wydaje mi się, że Wisła grała tego dnia mecz. Myślę, że ci kibice byli w drodze do domu - opowiedział piłkarz.