Definitywny koniec legendarnego Targowiska Bema coraz bliżej. Miasto chce zlikwidować charakterystyczny namiot na Wildzie już w sierpniu - a nie jak wcześniej zapowiadało - w przyszłym roku. W hali pracuje tylko 17 osób. Sprzedawcy zajmują zaledwie 4 % przestrzeni. To oznacza jedno - utrzymanie całej powierzchni zwyczajnie się nie opłaca, a jak - twierdzi miejska spółka - zadłużenie kupców rośnie.
Przez pandemię nie opuścili nam tu ani złotówki. Że my niby nie płacimy... To jest nieprawda, bo każdy ma faktury opłacone - dziwi się jeden z kupców.
Mieliśmy porozumienie, że będziemy mogli tu handlować do 2021 roku i tego się trzymaliśmy. Teraz mamy dużo zimowego towaru, który nam został, bo w czasie epidemii były tu pustki. Dlatego chcielibyśmy tu zostać do grudnia. To byłoby super - dodaje inny.
Zaskoczonym zmianą daty zamknięcia hali kupcom - Spółka Targowiska dała alternatywę. Każdy niezadłużony sprzedawca może się przeprowadzić na inny rynek w Poznaniu. Przez trzy miesiące mógłby korzystać z 50-procentowej bonifikaty.
Przeprowadzka na Rynek Jeżycki czy Wildecki logistycznie jest niemożliwa. Przecież tam nie ma nawet gdzie auta zostawić. Parking - 7 zł za godzinę? Kogo na to stać? - zastanawia się jeden ze sprzedawców.
Na szczęście są inne targowiska, którymi ta spółka nie zarządza. Jest taniej i lepiej. I tam się przeniosę. Wystarczy, żebym dorobił sobie do emerytury - planuje już inny.
Sprawą zamknięcia targowiska zainteresowali się już radni miejscy: Paweł Sowa i Andrzej Rataj. Zależy im na porozumieniu między miastem a kupcami. Jednak Spółka Targowiska stanowczo podkreśla, że wyznaczonej daty nie ma zamiaru zmieniać.