Imieniny ul. św. Marcina odwołane
Dla mieszkańców świętomarcińska impreza to coroczna tradycja, której wyjątkowość kryje się w miejscu, w którym się odbywa. – Zawsze uwielbiałam uczestniczyć w imieninach Świętego Marcina, mam do nich duży sentyment. Spodziewałam się jednak, że w tym roku mogą zostać odwołane lub przeniesione w inne miejsce. Jest mi oczywiście bardzo przykro z tego powodu i chciałabym, żeby tegoroczna impreza była obchodzona tak hucznie jak zwykle, ja na pewno będę świętować. Rogala marcinkowskiego obowiązkowo trzeba zjeść – mówi Ola Szabela, która od lat uczestniczy w obchodach święta.
–Jestem bardzo niezadowolona, że te remonty tak bardzo przeciągają się w czasie, bardzo jest to wszystko źle zorganizowane. Te imieniny to tradycja, dużo sentymentu i ciepłych wspomnień. Mam syna Marcina i to zawsze było podwójne święto dla mojej rodziny. W tym roku syn mam nadzieje, też przyjedzie mnie odwiedzić i będziemy uczestniczyć w imprezie, gdziekolwiek ona będzie, ale no smutek, żal i rozpacz ściska serce, że tak to wszystko wygląda – wyznaje z poruszeniem Pani Urszula Książkiewicz-Dratwińska.
Polecany artykuł:
Cios w plecy przedsiębiorcom?
Lokalne kawiarnie, piekarnie i sklepiki co roku gorączkowo wyczekują na imieniny ulicy. Dla nich to świetna okazja do prezentacji swoich produktów. W tym roku nie będą mieli takiej możliwości, bo całe świętowanie przeniesione zostanie na Plac Kolegiacki, Wolny Dziedziniec Urzędu Miasta, do Parku Chopina, a także do Centrum Kultury ZAMEK. Sama impreza będzie realizowana w ramach Dni Świętomarcińskich. – Jestem bardzo zawiedziona decyzją organizatorów. Lokalne firmy mocno stracą na tym, że impreza jest przeniesiona, a i tak jest im już bardzo ciężko. Sama prowadzę kawiarnie i te remonty bardzo przeszkadzają w dotarciu klientów do naszej cukierni. Ciągłe zmiany w organizacji ruchu sprawiają, że dojazd do centrum jest mocno utrudniony. Liczyłam, że chociaż w czasie imienin będzie można spotkać tu więcej ludzi i odwiedzą oni naszą kawiarnię – mówi z żalem właścicielka Cafe Sorrir Anna Stalisz.
– Wielka szkoda, bo oprócz Poznania, świętowali z nami również turyści z całego kraju. To była okazja, żeby się spotkać i wypić wspólnie grzańca z koleżankami, ale teraz wszystko jest rozkopane przez remonty. Sama idę przez pól miasta na nogach, żeby dotrzeć do pracy, bo samochodem nie ma szans. Dziś mijałam po drodze sklep do likwidacji, a sama prowadzę swoją działalność i boję się, że wszyscy tak skończymy – wyznaje Pani Małgorzata Duks.