Iga Świątek - Coco Gauff. Nerwowy początek
Obie zawodniczki rozpoczęły dość nerwowo. Gauff nie potrafiła celnie zagrać większości piłek, natomiast Światek, po pewnym zdobyciu trzech pierwszych punktów, również utraciła pewność siebie i pozwoliła rywalce doprowadzić do stanu 40:40. Po chwili, mając przewagę, Polka popełniła podwójny błąd serwisowy, ale ostatecznie nie dała się przełamać.
Z czasem raszynianka uspokoiła swoją grę, natomiast Amerykanka popełniała mnóstwo niewymuszonych błędów, a z każdym kolejnym wyglądała na coraz bardziej sfrustrowaną. W czwartym gemie cisnęła rakietą o ziemię, a niedługo później przegrała trwającego 28 minut seta do zera.
WTA Finals. Drugie zwycięstwo Świątek
Druga partia rozpoczęła się podobnie, jak zakończyła się pierwsza, i Świątek szybko objęła prowadzenie, ale po siedmiu kolejnych przegranych gemach trzecia zawodniczka światowego rankingu "przebudziła się" i po serii lepszych zagrań doprowadziła do stanu 3:1. Polka zmniejszyła stratę przy swoim podaniu, ale później przez prawie 13 minut próbowała przełamać rywalkę w szóstym gemie. Bez skutku, bo Amerykanka obroniła trzy break pointy.
Co nie udało się Świątek w szóstym gemie, powiodło się w ósmym, choć nie bez pomocy Amerykanki. Gauff miała jeden podwójny błąd, a chwilę później, broniąc break pointa, w prostej sytuacji posłała piłkę w siatkę.
Kolejne dwa gemy także skończyły się przełamaniami, w czym dużą rolę odegrał silny wiatr. Szczególnie przeszkodził on Amerykance, która popełniła dwa podwójne błędy serwisowe z rzędu.
- Nie ma sposobu na taki wiatr, nie da się przewidzieć, w którą stronę zawieje. Na otwartym korcie zawsze wieje w jedną stronę, ale trybuny sprawiają, że się kręci. Nie należy za dużo o tym myśleć, trzeba skupić się na tym, żeby brać poprawkę na wiatr, a nie na samym wietrze - powiedziała Świątek w pomeczowym wywiadzie na korcie.
Polka znów szybciej "pozbierała się" po trudnym momencie dla obu tenisistek i wygrała dwa kolejne gemy, kończąc mecz po równo półtorej godziny.
Był to 10. pojedynek Polki z Amerykanką w turniejach pod egidą WTA i dziewiąte zwycięstwo Polki. W żadnym z meczów, które Świątek wygrała, rywalka nie ugrała nawet jednego seta.
- Coco się nie poddaje, więc wiedziałam, że na pewno nie będzie to takie proste. Kluczem jest skupienie się na samej sobie i konsekwentna gra. Warunki stały się pod koniec trudne, ale cieszę się, że przetrwałam, że nie grałam bardzo ryzykownie - podsumowała Polka.
Kilka chwil później rozpoczęło się drugie spotkanie tej samej grupy pomiędzy Vondrousovą a Tunezyjką Ons Jabeur. Lepsza okazała się ta druga, która wygrała 6:4, 6:3.
Zmagania na kortach twardych w Cancun toczą się o cenne rankingowe punkty, ale i spore premie finansowe. W puli nagród jest 9 milionów dolarów. Finał odbędzie się 5 listopada.