Rekordowo niskie bezrobocie w Polsce to powód do radości? Niekoniecznie dla wszystkich. Jak alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna" (DGP), branże takie jak przemysł, budownictwo i transport, bazujące na pracownikach fizycznych, coraz dotkliwiej odczuwają skutki braku rąk do pracy. Od bezrobocia na poziomie 19,4% w lutym 2005 roku do zaledwie 5,4% w lutym 2025 roku – ten imponujący spadek, jak podkreśla "DGP", doskonale ilustruje rozwój polskiej gospodarki. Polska, obok Czech, może poszczycić się jednym z najniższych wskaźników bezrobocia w całej Unii Europejskiej. Niestety, jak zauważają eksperci, niska liczba osób bez pracy to nie tylko efekt dobrej kondycji gospodarki, ale również konsekwencja utrzymującego się od lat spadku liczby Polaków w wieku produkcyjnym. To z kolei znacząco ogranicza pulę potencjalnych pracowników.

Coraz mniej rąk do pracy
W urzędach pracy zarejestrowanych jest obecnie mniej niż 850 tysięcy osób. Dla porównania, cztery lata temu było ich 1,1 miliona, a dekadę temu – aż 1,9 miliona. Taka sytuacja sprawia, że polscy pracodawcy, zwłaszcza zakłady produkcyjne, które potrzebują pracowników fizycznych i specjalistów, coraz głośniej alarmują o braku chętnych do pracy. To z kolei negatywnie wpływa na ich potencjał produkcyjny.
Jak firmy radzą sobie z brakiem pracowników? "DGP" informuje, że firmy próbują radzić sobie z problemem doraźnie, oferując coraz wyższe wynagrodzenia. Niestety, ten mechanizm ma swoje ograniczenia.
Problem braku pracowników dodatkowo uwypukli spodziewany wzrost zamówień eksportowych z Europy Zachodniej - czytamy w "DGP".
Co dalej z rynkiem pracy?
Czy sytuacja na rynku pracy ulegnie poprawie? Wiele zależy od tego, czy uda się zahamować negatywne trendy demograficzne i zachęcić więcej osób do podjęcia pracy. Jedno jest pewne: w najbliższym czasie monterzy i spawacze będą na wagę złota, a walka o nich będzie coraz bardziej zacięta.