Ataki terrorystyczne to w dzisiejszym świecie realne zagrożenie. Dlatego w takich miejscach jak lotnisko, alarmy bombowe traktuje się z najwyższą powagą. Nawet kiedy jest to głupi żart pasażera.
W miniony weekend na poznańskim lotnisku Ławica Straż Graniczna musiała interweniować. Powód? Nieprzemyślane zachowanie pasażerki.
Podczas check-in'u okazało się, że pani ma zbyt ciężki bagaż. Kobieta się zdenerwowała i gdy została zapytana o niebezpieczne przedmioty, odpowiedziała, że ma dwie bomby. Interweniowała straż graniczna, kobieta się rozpłakała, mówiąc, że to był głupi żart.
Mówi Sebastian Oleszczuk ze Straży Granicznej na Ławicy.
W takich sytuacjach osoba, która deklaruje posiadanie ładunków wybuchowych, zostaje dokładnie przeszukana. Mundurowi sprawdzają jej tożsamość oraz weryfikują, czy na pewno nie stanowi zagrożenia. Takie spotkanie kończy się mandatem - od 300 do 500 zł.
Jeśli jednak taki żart spowoduje poważne problemy, narazi czyjeś bezpieczeństwo, to takiej osobie stawiane są zarzuty. Osoba, która świadomie mówi nieprawdę o zagrożeniu, a to zagrożenie skutkuje narażeniem życia, zdrowia, mienia, popełnia przestępstwo.
Dodaje Oleszczuk.
Za takie przestępstwa grozi kara więzienia, od pół roku nawet do 8 lat.
Zdenerwowana pasażerka po wyjaśnieniu sprawy ostatecznie wsiadła do samolotu. Jednak najczęściej takie osoby po prostu nie lecą. Jeśli ktoś sprawia problemy jeszcze przed startem samolotu, przewoźnik może go nie zabrać.