Czym jest dla nas "tanie wino"?
Może każdy z nas sobie zadawać takie pytanie, więc postanowiliśmy zadać je także mieszkańcom Poznania. Byli to zarówno sprzedawcy w sklepach osiedlowych, sklepach alkoholowych, czy w knajpach. Zapytaliśmy także tych, którzy takie wina spożywają na co dzień, ale i od święta (takiego jak to).
Tanie wino, czyli jakie?
Pani Natalia, kierowniczka jednego z osiedlowych dyskontów twierdzi, że dla niej "tanie wino" kończy się na ok. 30-40 złotych. Uważa, że inflacja nie wpływa na sprzedaż tych win. Podobnie uważa pan Dariusz, właściciel jednej z kafejek, w których sprzedawane są także grzane wina, choć on nie potrafi określić, czym jest dla niego "tanie wino", bo tanie wino "również może być dobre. Z kolei Mateusz, sprzedawca jednego ze sklepów alkoholowych uważa, że inflacja nie odbiła się mocno na winach, zarówno na cenie, jak i na sprzedaży, gdyż te najtańsze, siarczanowe wina podrożały o ok. 3 złote na butelce. Uważa, tak jak i poprzedni moi rozmówcy, że inflacja nie ma wpływu na zakupy klientów, gdyż klienci takich win, kupią je tak, czy siak, jeśli chcą, a ci, którzy kupują je od święta, także wybiorą takie, jakie szukają i nie rezygnują z zakupu. Mateusz za "tanie wino", te z siarczanami uważa takie, które jest do 15 złotych.
Ile kosztuje tanie wino?
Pytając przechodniów także zapytaliśmy o ich odczucia zarówno cenowe, jak i to: pić, czy nie pić, oraz za ile? Pani Marzena opowiedziała nam o winie, które piła nad polskim morzem, 100 złotych za butelkę, ze średniej półki, choć ona uznała je już za zdecydowanie za drogie. Za "tanie wino" uważa takie do 20 złotych. Według niej inflacja zdecydowanie wpływa na wybór zakupowy win, o czym sama się przekonała nad morzem. Pani Andżelika, zapytana o cenę "taniego wina" wskazała pułap do 30 złotych i uważa jednak, że inflacja ma wpływ na to, jakie trunki (nie tylko wina) ludzie kupują, wybierając te gorszej jakości, za niższą cenę. Dwóch panów, napotkanych przez nas na jednej z ulic, Darek i Jarek, którzy akurat dość dosadnie dyskutowali na temat galopującej inflacji w Polsce, wspominali "stare czasy" i PRL-owskie, bardzo tanie wina siarczanowe i dzisiaj, przy takiej, a nie innej cenie inflacji uważają tanie wino, za takie do 25 złotych, widząc różnicę, gdy takie najtańsze wina w dawnych czasach można było kupić za dosłownie kilka złotych.
Reasumując: Polacy mają dość otwarte zdanie na temat tanich win. Raczej nie ma co pytać "czy", a "ile" w związku z inflacją i cenami win. Dla jednych tanim winem może być zwykłe, siarczanowe, które kupują ich smakosze, dla jeszcze innych może to być tania sieciówka, często o różnych smakach, a jeszcze dla innych (choć to często ta sama grupa, co ci pierwsi) ten serialowy "Mamrot" z Rancza, na ławeczce pod sklepem w Wilkowyjach. A Wam, wszystkim dzisiaj, w dniu Dnia Taniego Wina, oraz na cały weekend życzymy: Na zdrowie!