Odpowiedzi "przepytanych" wykładowców w wielu przypadkach mogą zaskakiwać. Okazuje się, że, wbrew pozorom, w czasie sesji nie zawsze szło im rewelacyjnie! Jakie były ich największe wpadki?
Nie zawsze jednak cele udaje się zrealizować, o czym przekonałem się już na początku. Dobrze pamiętam pierwszą sesję zimową i egzamin z prawa międzynarodowego publicznego (kończyłem politologię). Po napisaniu egzaminu, zadowolony i pewny siebie udałem się świętować ukończenie pierwszej na studiach sesji. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem piękną ocenę 2 w indeksie. To był zimny prysznic, który jednak nauczył mnie odrobiny pokory i dystansu, dzięki czemu była to pierwsza i zarazem ostatnia moja dwója na studiach.
- mówi prof. UAM dr hab. Szymon Ossowski z Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa.
Może to śmieszne, ale niejednokrotnie pojawiały się pytania, jaką nazwę przedmiotu wpisać czy jak ma na imię wykładowca, a przed egzaminem krążyły plotki, że ten czy ów profesor wyrzucił kogoś za drzwi, bo indeks był nieuzupełniony lub wypełniony niepoprawnie.
- to sesja we wspomnieniach dra Błażeja Osowskiego z Wydziału Filologii Polskiej i Klasycznej.
Sposobem na zdanie sesji było również stosowanie pewnych wspomagaczy, o czym mówi dr Magdalena Grenda z Wydziału Antropologii i Kulturoznawstwa:
Jak to bywa, wśród studentów krążyły plotki o surowych wykładowcach i egzaminach nie do zdania. Wtedy do sesji przygotowywaliśmy się wspólnie, w małych grupach. Oprócz nauki i pogłębiania wiedzy zawiązywały się znajomości, a często i przyjaźnie na całe życie. Tamte sesje to także hektolitry czarnej kawy, którą piliśmy bez opamiętania.
Niektórzy stawiali m. in. na muzykoterapię:
- wspomina dr Katarzyna Jankowiak z Wydziału Anglistyki.
We wspomnieniach wykładowców pojawiły się też tematy związane z modowymi trendami.
Efekt ten potęgowały nasze urocze „sesyjne uniformy”. Ja przez całe studia byłem wierny garniturowi i butom ze studniówki. Co za szczęście, że nie było wtedy jeszcze mody na robienie selfie!
W moim przypadku zawsze kluczowa była odpowiednia dawka snu w nocy, a w ciągu dnia - metoda samonagradzania, najczęściej w postaci uzupełnienia cukrów, choć równie dużą radość sprawiało mi po prostu spędzenie godziny z Coldplayem w słuchawkach czy z odcinkiem ulubionego serialu.
- cieszy się prof. UAM dr hab. Michał Klichowski z Wydziału Studiów Edukacyjnych.
A Wy jak wspominacie sesje na studiach? A może właśnie uczycie się do egzaminu? Wszystkim utrudzonym życzymy połamania piór!
Więcej sesyjnych smaczków znajdziecie na: www.uniwersyteckie.pl