Sąsiedzi o tragedii rodzinnej w Chodzieży
- Spokojnie, tu nigdy się nic nie działo. No nie wiem, co tam się stało, nie. W ogóle jeszcze do nas tak nie dociera, to że takie coś się mogło stać - powiedziała reporterce Radia Eska Piła sąsiadka rodziny, którą dotknęła ta straszna tragedia. Przypomnijmy, prawdopodobnie w wyniku rozszerzonego samobójstwa nie żyje pięcioosobowa rodzina, w tym czteromiesięczny chłopiec.
"Drzwi uchylone, tam na dole, to mnie tak trochę zaintrygowało" - sąsiadka o feralnej nocy
- Drzwi uchylone, tam na dole, to mnie tak trochę zaintrygowało, że są, ale w sumie te drzwi, tam na dole były uchylone często. Bo one tutaj koty mieli. Tej nocy świeciło się światło, ale tu, w pokoju. Myślałam, że po prostu, wiadomo, małe dziecko obudziło się, coś tam płacze, czy tam jeść dają, czy coś - dowiedziała się nasza radiowa reporterka od pani Grażyny, najbliższej sąsiadki zamordowanej rodziny.
Wstępne ustalenia po tragedii w Chodzieży
Jak udało się ustalić reporterce Radia Eska Piła, 41-letni mężczyzna wraz z żoną, oraz ich dzieckiem, Stasiem kilka miesięcy temu, sprowadzili się do rodzinnego domu, by zaopiekować się ojcem. Według sąsiadów, to była spokojna dzielnica. Według informacji reporterki, jeszcze w tym tygodniu będą wyniki sekcji zwłok członków nieżyjącej rodziny.