Zacznijmy od tego jak się to wszystko zaczęło. Mówiła Pani o tym, że działała wolontaryjnie na granicy polsko-białoruskiej. Jak doszło do poznania rodziny Runy i rozpoczęcia współpracy już filmowej z nimi?
- Najpierw pojechałam po prostu zobaczyć co się dzieje na polsko-białoruskiej granicy. Tak naprawdę nawet nie wiedziałam, czy powstanie z tego film. Długi czas spędziłam w obozie dla uchodźców, prowadzonym przez fundacje "Dialog". Jedynym nierządowym obozie, gdzie byliśmy takimi wolontariuszami razem z moim przyjacielem Kacprem Czubakiem - operatorem. Pamiętam kiedy Runa pierwszy raz przyjechała do tego miejsca, widzę ten obraz przed oczami, było w niej coś takiego co mnie zafascynowało. Coś co powiedziało mi, że muszę zrobić film. Wtedy wolontariat zszedł już na dalszy plan. Gdzieś uznałam, że jej historia musi zostać opowiedziana. To też była historia, której ja byłam świadkiem wielokrotnie w tym obozie dla uchodźców. Gdzie nagle nastoletnie uchodźczynie znajdujące się w zupełnie innej, zupełnie odmiennej kulturowo rzeczywistości. Po traumatycznych doświadczeniach, po tygodniach spędzonych w lesie zimą. Gdzie całymi nocami musieli tam funkcjonować, gdzie nagle te dziewczyny muszą przejąć władze w swoich własnych rodzinach, bo ojcowie rozsypują się w drobny mak. Matki bardzo często też nie dają rady. Właśnie na nastolatkach, z Bliskiego Wschodu bardzo często ciążyła ta największa odpowiedzialność. O tym chciałam zrobić ten film. O tym co to znaczy być uchodźcą, ale właśnie przez pryzmat nastolatków.
Jak wyglądała codzienność, jeśli chodzi funkcjonowanie z tą rodziną. Wiadomo, że kino dokumentalne rządzi się swoimi prawami, natomiast tutaj mamy do czynienia stricte z działaniami z jedną konkretną rodziną. Z ich trybem życia. Są sytuacje jak starania o azyl, które są zaplanowane wcześniej, ale jest w tym również bardzo dużo spontaniczności i łapania momentu. Jak to wszystko udaje się uchwycić?
- Kompletny chaos i też emocjonalny rollercoaster. Potrafiliśmy jednego dnia płakać wspólnie i śmiać się do rozpuku. Myślę, że takie bycie razem w rzeczywiście traumatycznych sytuacjach buduje niesamowitą więź i to było po prostu bycie z nimi. Jest tam też dużo chaosu naturalnego, który wnoszą dzieci, najmłodsi chłopcy, którzy roznosili obóz dla uchodźców. Jest też dużo bólu, jest smutek, ale też jest nadzieja. Cały czas zależało nam na tym, żeby dać nadzieję w tym filmie. Z ekipą zawsze powtarzaliśmy - światło w mroku. To był taki nasz motyw przewodni do tworzenia tego filmu. Zarówno wizualnie jak i tematycznie. Myślę, że to też film o tym jakimi silnymi ludźmi jesteśmy paradoksalnie, bo to co przeżyła ta rodzina i, że oni wciąż żyją normalnie, funkcjonują. Gdzie Runa jest już bardzo zdolną uczennicą piątkową. Planuje studia prawnicze, po tak traumatycznych wydarzeniach. 18 dniach i nocach spędzonych w środku zimy, w Puszczy Białowieskiej. To naprawdę dużo mówi o sile człowieka. O zdolności do regeneracji, że po najgorszym upadku, po najgorszej traumie jednak potrafimy wstać.
Nie dość, że wstać to jeszcze tak jak Pani mówi bardzo mocno się rozwijać. Czy w przypadku Runy czy jej rodzeństwa. Brat planuje karierę piłkarską. Też warto wspomnieć o ojcu, który na początku filmu jest osobą dosyć nieporadną w tym wszystkim. A jednak udało się kolokwialnie mówiąc to wszystko ogarnąć i poukładać.
- Tak, jest nadzieja na dobry start. Mam nadzieję, że teraz już tylko dobre scenariusze życie im będzie pisać zamiast makabrycznych. Prawda jest też taka, że nie byłoby tego wszystkiego gdyby nie śmierć matki i Runa ma tego bolesną świadomość, że to jej mama zagwarantowała im ten azyl, to bezpieczeństwo, że gdyby nie jej śmierć to pewnie byliby jednymi z wielu deportowanych. Z powrotem do Iraku.
Ciekawi mnie też jak bohaterowie się zmieniali we współpracy przy filmie, bo podejrzewam, że początkowo to musiało być dla nich też duże wyzwanie, odnaleźć się w tym wszystkim. Czy oni się stopniowo do tego adoptowali i po dłuższym okresie już była to dla nich codzienność?
- Właśnie nie było to dla nich trudne. To było dla mnie zaskakujące, że gdzieś od początku była taka niesamowita bliskość z nimi. Mogliśmy filmować wszystko, nie było żadnych barier wytyczonych, żadnych granic. Przychodziliśmy, włączaliśmy kamerę i oni po prostu byli sobą. Ojciec Runy ma taką niesamowitą właściwość. Nigdy nie miałam takiego bohatera wcześniej. W żadnym z moich filmów. Jego twarz jest całkowicie pozbawiona maski. On niczego nie udaje, na jego twarzy widać wszystkie emocje. Radość, ból, cierpienie, nadzieję. To wszystko jest i taki bohater bez maski, bo my oczywiście zawsze nakładamy jakieś maski na twarz. Chcemy być w określony sposób postrzegani, a on nie. To jest niesamowity walor w filmie, mieć takiego bohatera, który po prostu jest.
Mocnym i dość charakterystycznym punktem filmu są animacje, które nie dość, że są charakterystyczne dla Pani filmu, bo nie jest to codzienny zabieg w kinie dokumentalnym, ale również w bardzo dużym stopniu oddają emocję głównej bohaterki. Myślę, że pomagają widzom w odbiorze filmu i w takim wgłębieniu się w to, co ona odczuwa na co dzień i po prostu jak przeżywa kolejne dni w Polsce i z jakimi wyzwaniami się mierzy.
- Te animacje są oparte na jej szkicowniku, który Runa prowadziła przez cały czas pobytu w obozie dla uchodźców i, w którym rysowała rzeczy koszmarne. Drzewa połykające ludzi, wypluwające kości, takie mocno turpistyczne obrazy. Opowiadała mi o swoich snach, a raczej koszmarach sennych i to wszystko my postanowiliśmy przekazać za pomocą animacji, która tak płynnie wychodzi z tego co ona robiła. Ona gdy działy się najgorsze rzeczy odcinała się od tego świata i szkicowała. Ten szkicownik w naszym filmie ożywa i prowadzi do czegoś co ja nazywam dokumentem wyobraźni. Czyli zaglądamy do głowy Runy, patrzymy co tam się dzieje. Coś czego nie sposób sfilmować stricte dokumentalną kamerą.
Mówiła Pani, że dystrybucja się dopiero rozpocznie czy to na Maxie czy w kinach, więc może zachęćmy na koniec naszych odbiorców do udania się na film. Co ciekawego mogą przeżyć obcując z tą kurdyjską rodziną?
- Bardzo serdecznie zapraszam do kin na przełomie listopada i grudnia, później od stycznia na platformie Max będzie dostępny nasz film "Drzewa Milczą". Film myślę o wyjątkowych ludziach, o pięknych ludziach. Mam nadzieję, że nasi widzowie to piękno w nich zobaczą.