Problemy komunikacyjne na dworcu Poznań Główny utrudniają pracę wolontariuszy, pomagającym uchodźcom z Ukrainy.
Kluczowe tu jest zbieranie informacji o obecnych potrzebach, ale trzeba też patrzeć długofalowo - mówi Łukasz Garczewski z poznańskiego Stowarzyszenia Klucznicy.
Przez ten punkt przewijają się setki ludzi i informacje o nich giną, przelatują przez palce. Jeszcze trochę to Miasto Poznań a nie wojewoda będzie musiało zapewnić na przykład pomoc medyczną osobom z niepełnosprawnościami. Ile jest takich osób? Nie wiadomo.
Chaos komunikacyjny może wynikać z barier architektonicznych dworca. Ponadto wielu uchodźców, którzy przyjeżdżają do Poznania, nie udaje się do punktu recepcyjnego - mówi rzecznik wojewody, Mateusz Daszkiewicz.
Po prostu czekają na kolejny pociąg. Tu możemy oczywiście zbierać wywiad, tym bardziej medyczny, dbając o ich bezpieczeństwo. Jednak punkt recepcyjny jest miejscem, do którego należy kierować takie osoby, w celu ich całkowitego zaopatrzenia
Polecany artykuł:
Problemem są też między innymi komunikaty o przyjazdach i odjazdach pociągów. Te czytane są tylko w języku polskim.
System komunikacji na dworcu, czyli tzw. "ivona" potrafi mówić również po ukraińsku i mogłaby zostać zaprogramowana tak, by informować też osoby, które tu przyjeżdżają lub ich rodziny z Ukrainy
mówi Łukasz Garczewski ze Stowarzyszenia Klucznicy, które ma przygotować specjalny raport z działalności punktów pomocowych. Zawarte w nim informacje zostaną przekazane służbom wojewody. Mateusz Daszkiewicz z Urzędu Wojewódzkiego powiedział nam, że już teraz na dworcu są emitowane komunikaty w języku ukraińskim, które informują o tym, co to za miejsce i gdzie jest punkt recepcyjny na MTP.
Oczywiście jeśli takie sugestie ze strony wolontariuszy i obywateli Ukrainy, którzy tu przebywają spłyną do nas, myślę że PKP i Urząd Wojewódzki przyjmą je i nie będzie problemu, by takie komunikaty rozwijać.
Za kilka dni uchodźcy będą mogli schronić się w budynku starego dworca, który jest przygotowywany do nowej funkcji.