Zainteresowanie szkołami alternatywnymi rośnie
Bez kartkówek, ocen czy zadań domowych. Tak wyglądają szkoły przyszłości, których w mieście jest coraz więcej. -Czerpiemy z wzorców fińskich, gdzie poziom nauczania idzie z poziomem szczęścia dzieciaków - mówi Łukasz Srokowski założyciel jednej ze szkół alternatywnych w Poznaniu
- Mamy coś takiego co nazywa się mapa kompetencji, to jest cała podstawa programowa przepisana na takie kolorowe mapy. Jeżeli uczeń opanuje jakąś umiejętności przychodzi do nauczyciela i sygnalizuje, że już potrafi, a nauczyciel później to weryfikuje czy na pewno to potrafi.
System w jakim uczą się dzieci jest inspirowany tym jak to wygląda w Finlandii. Takich szkół może przebywać, bo umiejętności wymagane przez pracodawców również ulegają przekształceniom. Właśnie przykład Finów pokazuje, że wysoką jakość edukacji można połączyć z wysokim poczuciem szczęścia i dobrostanu psychicznego.
- Zakładamy że nasi uczniowie potrafią tyle samo co w szkołach publicznych, ale mają też cały ten gorset umiejętności miękkich: lepszej pracy w grupie, lepszej samoświadomości, lepszego zrozumienia swoich emocji. No i przede wszystkim umiejętności krytycznego myślenia i analizowania tego, czego dzieciaki chcą się nauczyć - dodaje Srokowski.
Na razie dzieci uczą się w czterech klasach, w przyszłym roku ma otworzyć się piąta i nowy budynek, który pomieści nawet 250-ciu uczniów.