Termom Maltańskim grozi plajta. Od połowy marca w związku z epidemią koronawirusa aquapark jest zamknięty. Miesięczne straty obiektu sięgają miliona złotych.
Nie mamy żadnej tarczy. Jesteśmy w stanie finansowo wytrzymać do września. Do Europejskiego Banku Inwestycyjnego, który udzielił nam kredytu na budowę obiektu, zgłosiliśmy się o przesunięcie rat, tak żebyśmy przez najbliższe półtora roku nie musieli płacić. Czekamy na decyzję. Jeśli będzie pozytywna, będziemy zabezpieczeni na kolejne dwa miesiące, do listopada - mówi prezes Term Maltańskich, Jerzy Krężlewski.
Łagodzenie obostrzeń nie sprzyja otwarciu obiektu. Zgodnie z wytycznymi Głównego Inspektora Sanitarnego, od najbliższej soboty aquapark mógłby zostać otwarty, ale tylko dla 150 osób. Do tej pory latem termy odwiedzało nawet do 6 tysięcy gości. Gdyby był czynny dla garstki klientów - miesięczne straty sięgnęłyby nawet dwóch milionów złotych.
Samolot Boeing, ten dreamliner, przy obecnych obostrzeniach na pokład o powierzchni 230 metrów kwadratowych może zabrać 150 osób. Termy Maltańskie mają 23 tysiące metrów kwadratowych i też mogą przyjąć tylko 150 osób. To jest absurdalne - tłumaczy prezes.
Termy szacują, że mogłaby je uratować co najmniej 50% dotychczasowa frekwencja. Najwcześniej obiekt będzie częściowo czynny w połowie czerwca. Aquapark nie wyklucza, że po ponownym otwarciu wzrosną ceny biletów.