Tylko u nas!

To jedyne takie miejsce w Poznaniu. Zobacz, jak działa komis „Coś na rzeczy”. Tutaj każdy przedmiot otrzymuje drugie życie

2025-02-04 8:39

Komis „Coś na rzeczy” znajduje się w pasażu przy ulicy Święty Marcin 45. To jedyny taki koncept w Poznaniu. Ten nietuzinkowy lokal stworzyła Anita, wzorując się na skandynawskim modelu komisów. Koniecznie sprawdźcie, na czym polega działalność tego miejsca i przede wszystkim, jakie skarby można tam znaleźć!

Od czego się zaczęło? Jak powstał komis „Coś na rzeczy”?

Jestem właścicielką tego miejsca. W sierpniu 2025 roku miną nam trzy lata od otwarcia. Stworzyłam to miejsce sama od zera, opierając się na modelach skandynawskich. Dlatego koncepcja wynajmu regału, by wystawić coś na sprzedaż, nie jest czymś nowym. Ale chciałam wprowadzić to do Poznania.

Ten pomysł kiełkował mi już w głowie, jak jeszcze pracowałam w banku i chciałam zmienić tę pracę. Jednak zastanawiałam się, co dalej robić zawodowo. Dużo się mówi o tym, żeby praca powinna sprawiać przyjemność i ja chciałam mieć takie zajęcie. W tamtym okresie odwiedziłam wtedy taki komis w Krakowie, który też funkcjonował na zasadzie regałów. Bardzo spodobało mi się to miejsce, ponieważ był to lokal z pomysłem, które łączył całe moje dotychczasowe życie, czyli zamiłowanie do ekologii, odzieży i przedmiotów z drugiego obiegu oraz naprawienie przedmiotów. Ludzie też często o tym zapominają, że można naprawiać rzeczy, nie trzeba się tego od razu pozbywać. To chciałam pokazać. Przy okazji zawsze na Black Friday, robimy warsztaty z cerowania, żeby poznaniacy wiedzieli, że można coś zszyć i dalej korzystać z danej rzeczy.

W jakim celu stworzyłaś komis „Coś na rzeczy”?

Koncept „Coś na rzeczy” miał pomóc ludziom znaleźć klientów do wystawianych przedmiotów, bez wszystkich trudności, które spotykamy na platformach internetowych. W moim komisie można sprzedać przedmiot przez wysyłania paczki, bez drukowania etykiet etc. Dlatego „Coś na rzeczy” miał łączyć wszystkie cechy, które ja lubię w drugim obiegu czyli: żeby było czysto, jasno i miło. Zależało mi na stworzeniu takiej przyjaznej atmosfery i udało się. Ludzie przychodzą tutaj, żeby też porozmawiać. Zdarza się też, że pytają mnie o edukacyjne kwestie związane z ekologią. Chętnie im pomagam i dzielę się swoją wiedzą.

Pomysł na lokal z komisem sprawił, że ja sama zaczęłam jeszcze bardziej zagłębiać się w tematy ekologii. Myślę, że ten biznes otwiera nowe możliwości i nauczył mnie, że warto dawać drugie życie nie tylko ubraniom, ale i sprzętom RTV i AGD.

Co można znaleźć w „Coś na rzeczy”?

To jest jedyne miejsce tego typu w stolicy Wielkopolski. Mój lokal zawiera tylko i wyłącznie rzeczy przyniesione przez klientów. Wszystko tutaj ustalają klienci m. in. przekrój cenowy.

Najwięcej mam damskich ubrań, ale w komisie znajdziecie też książki, rzeczy do domu, małe AGD, konsola dj, konsola do grania, torebki, tablety, a nawet gramofon. Wiadomo, że takich przedmiotów jest mniej niż ubrań, ale się zdarzają. Jest jednak taka potrzeba wśród społeczeństwa, ludzie chętnie kupują przedmioty z „drugiej ręki” i nie są nimi tylko ubrania.

Ile kosztuje wynajęcie regału?

Wszystko co tutaj widzisz jest wystawione przez klientów. Cena za regał jest zależna od tego, jaki rozmiar regału wybierzemy i na jaki czas. Dodatkowo my pobieramy od sprzedanej rzeczy 25 proc. prowizji. Pobieramy opłatę za regał, ponieważ to ułatwia też „selekcję”. Dzięki temu zgłaszają się do nas osoby, które mają naprawdę wartościowe rzeczy i wierzą, że je sprzedadzą.

Wynajem najtańszego regału na dwa tygodnie kosztuje 109 zł. Dlatego wystawiający swoje rzeczy, musi poświęcić na to czas, żeby zastanowić się, jakie jego rzeczy są najbardziej atrakcyjne, żeby mogły zainteresować potencjalnych klientów.

Klient przychodzi ze swoimi rzeczami i nic więcej go nie musi interesować. Jedynie warunkiem koniecznym do przyjęcia odzieży jest czystość – rzeczy muszą być wyprane. Następnie klient musi rozłożyć swoje przedmioty na regale, a my zajmujemy się całą resztą. Dlatego w koszcie wynajmu regału zapewniamy: wydruk metek cenowych, parownicę, rolki do ubrań i całą obsługę.

Regały są w trzech rozmiarach: S, M i L. Na stronie podane są zdjęcia, jak to wygląda. Mamy też ograniczenia co do wieszaków, Na regal S mieści się 15 wieszaków, na M - 30 i na regale L – mamy 45 wieszaków. Chodzi też o to, żeby nie było za ciasto na regałach, dla tych klientów, którzy przychodzą, szukają odzieży i kupują.

Co odróżnia komis „Coś na rzeczy” od lumpeksów?

Stworzyłam to miejsce inspirując się także swoimi doświadczeniami. Chciałam, aby mój lokal nie posiadał tych cech, za którymi nie przepadam np. lumpeksach. Czyli ciasno w regałach, bardzo słabe oświetlenie. Nie mamy odzieży sprowadzanej zza granicy i bardzo dbamy o czystość przynoszonych do nas ubrań. Dlatego w „Coś na rzeczy” nie ma specyficznego zapachu, wyczuwalnego np. w second hand-ach. Jedynie warunkiem koniecznym do przyjęcia odzieży jest czystość – rzeczy muszą być wyprane. Następnie klient musi rozłożyć swoje przedmioty na regale (i ometkować), a my zajmujemy się całą resztą

Miałaś sytuację, że nie wyraziłaś zgody na wystawienie jakiejś rzeczy lub przedmiotu w Twoim komisie?

Mamy regulamin, który jasno określa czego nie można przynosić np. rzeczy zagrażające zdrowiu, duże gabaryty etc. Jednak raczej takie sytuacje się nie zdarzają, ponieważ ludzie czytają te zasady przed wystawieniem swoich rzeczy.

Mam już stałych klientów, wracają do mnie i chętnie wynajmują regały. Co utwierdza mnie w przekonaniu, że ten koncept działa, tak jak trzeba. Często jest tak, że ludzie wracają sezonami np. na jesień lub wiosnę.

W Twoim komisie można także oddać niepotrzebne ubrania?

Mam w komisie pudełko „Ubrania do oddania”, gdzie trafiają rzeczy klientów, które się nie sprzedały, a oni nie chcą już z tym wracać „ do domu”. Ja odsyłam odzież z pudełka do tej firmy. Dlatego w „Coś na rzeczy” opiekujemy się odzieżą kompleksowo. Wysyłamy odzież do firmy „Ubrania do oddania” i zawsze przy tym zaznaczamy, żeby środki które oni charytatywnie przekazują, trafiały do poznańskiej „Po-Dzielni”. Przez te 2,5 roku działania, wysłałam do nich prawie 800 kilogramów odzieży. Jednak nie tylko klienci komisu mogą zostawić tutaj odzież, sąsiedzi także przychodzą i wiedzą, że mogą tutaj oddać odzież do pudła.

Czym inspirowałaś się podczas wystroju wnętrza?

Na początku były tutaj tylko białe ściany i regały, które wstawiłam. Zależało mi na lokalności, dlatego zamówiłam je z poznańskiej firmy. Później dodałam kwiaty (niektóre dostałam także od klientów). Przy drzwiach przykleiłam moją własną kolekcję kartek pocztowych. Niemal wszystkie nawiązują do Poznania. Wiele osób się nimi zachwyca i pyta czy je sprzedaję. Od samego początku (i nadal tak jest) zależało mi na przedmiotach, które przyniosą klienci, a wystój po prostu przyszedł z czasem i jest tylko dodatkiem.

„Coś na rzeczy” współpracuje z lokalnymi firmami i artystami...

Patrząc w głąb sklepu, zobaczysz tam komodę, a nad meblem prezentują się kolekcjonerskie talerze od Arent Plates. Zależało mi też na tym, by mieć tutaj rzeczy z drugiego obiegu, ale też takie, które nadają się na prezent. A talerze od Arent właśnie takie są (o tej artystce pisali nawet w Vogue). To są talerze z odzysku. Joanna Arent-Williams je odnawia i maluje, a potem trafiają tutaj do komisu. Ludzie czasami szukają ekologicznego prezentu, dlatego w „Coś na rzeczy” są też takie ozdoby. Tak współpracujemy m.in. z Joanną. Zależy mi na tym, żeby nawiązywać współpracę z lokalnymi artystami. Z kolei obok talerzy zobaczysz ramki z kolażami. Ich autorką jest Antonina Kieliszewska. Ramki są w całości z odzysku, tak samo jak papier, z których wykonane są kolaże.

Myślę, że komis „Coś na rzeczy” pasuje to tej części miasta, w trochę ukrytej przed zgiełkiem uliczki, która prowadzi do komisu. Dookoła z moimi sąsiadami (np. z Magazynem Dobra) działamy wspólnie i bardzo się wspieramy.

Dziękuję za rozmowę!

Anita – od 10 lat poznanianka z wyboru. Od 6 lat mieszka w centrum Poznania, gdzie prowadzi swoje miejsce – komis „Coś na rzeczy”. W „Coś na rzeczy” – dzięki systemowi wynajmu regałów – można wystawić przedmioty używane na sprzedaż, ale też kupić coś z drugiej ręki. Wszystko w obrębie jednego miasta. Działa też na rzecz edukacji ekologicznej, szanowania rzeczy już wyprodukowanych i dbania o nie. Komis mieści się na ul. Święty Marcin 45 – w Pasażu pod Złotą Kulą.

Tak prezentuje się komis "Coś na rzeczy":