Tragedia w Wilczu: Dominik nie był pierwszym, który dostał takie zadanie? Teraz jego kolega przerywa milczenie

2025-07-30 15:00

Tragiczna śmierć 15-letniego Dominika z obozu harcerskiego nad jeziorem Wuszno poruszyła opinię publiczną. Chłopak miał przepłynąć jezioro w środku nocy, w pełnym mundurze i butach, by zdobyć sprawność ćwika. Zginął, zanim dotarł do brzegu. Prokuratura bada, kto odpowiada za dopuszczenie do tej niebezpiecznej próby.

Tragedia w Wilczu: Dominik nie był pierwszym, który dostał takie zadanie? Teraz jego kolega przerywa milczenie

i

Autor: Paweł Jaskółka/Super Express, Facebook
  • 15-letni Dominik zginął podczas nocnego obozu harcerskiego, próbując przepłynąć jezioro (ponad 500m) w mundurze i butach, co było częścią zadania na sprawność.
  • Zadanie odbyło się w nocy z 23 na 24 lipca bez oficjalnej asekuracji i wiedzy większości uczestników obozu.
  • Nauczyciele i eksperci podkreślają, że zadanie było zbyt niebezpieczne i nie powinno mieć miejsca bez odpowiednich zabezpieczeń i nadzoru dorosłych.
  • Sprawą śmierci Dominika zajmuje się prokuratura, która ma ustalić, kto dopuścił do przeprowadzenia zadania w tak niebezpiecznych warunkach.
  • Więcej informacji znajdziesz na eska.pl. 

Tajemnicze zadania harcerzy w środku nocy

Dominik zginął podczas obozu harcerskiego, wykonując zadanie mające przybliżyć go do zdobycia sprawności. Aby ją otrzymać, miał samotnie przepłynąć jezioro w nocy z 23 na 24 lipca. Miał do pokonania ponad 500 metrów – w mundurze i butach. Po wyjściu na brzeg czekała go jeszcze próba rozpalenia ogniska.

Kolega z obozu, który rozmawiał z reporterami programu „Uwaga!”, ujawnił, że takie próby odbywają się często w tajemnicy. – Druhowie, pod koniec obozu, chcą dopełnić swoich prób, zdać swoje stopnie. Są to bardzo indywidualne zadania, robione w tajemnicy. Dominik był bardzo dobrym pływakiem – relacjonował chłopak.

Jak zaznaczył, o takich próbach wiedzą tylko nieliczni, a on sam nie został poinformowany o tym, że Dominik będzie tej nocy płynął przez jezioro. Nie było też żadnej oficjalnej asekuracji, co mogło zaważyć na tragicznym końcu.

„To była misja, która nie mogła się udać”

Wicedyrektorka II LO w Świdnicy, Dorota Grzeszczuk, znała Dominika jako ucznia ambitnego, zdolnego i aktywnego. – Humanista, matematyk, fizyk. Grał w siatkówkę, koszykówkę, świetnie pływał – wymieniała w rozmowie z „Uwagą!”.

Dla nauczycielki informacja o śmierci chłopca była wstrząsem. Podkreśliła, że nawet przy takiej sprawności fizycznej zadanie, jakie postawiono przed Dominikiem, było ponad siły nastolatka. – Dla mnie to była misja, która nie mogła się udać. Zadanie, którego nie można było zrealizować. Zawiedli dorośli – mówiła poruszona Grzeszczuk.

Jej słowa rzucają światło na problem niekontrolowanych „rytuałów przejścia” w niektórych środowiskach harcerskich, które odbywają się poza wiedzą opiekunów i bez żadnych zabezpieczeń.

Eksperci nie mają wątpliwości: popełniono błędy

Głos w sprawie zabrał również Paweł Błasiak, prezes Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Jego zdaniem, próba, jakiej poddano 15-latka, była nieodpowiedzialna i groźna. – Nie widzę powodu, żeby realizować coś takiego w nocy. W takich warunkach zdarzyć się może wszystko – powiedział.

Błasiak zwraca uwagę na brak podstawowych elementów zabezpieczenia. Zabrakło łodzi asekuracyjnej i specjalnej boi ratowniczej, która w trudnych warunkach może uratować życie. Ekspert nie kryje, że próby odbywające się w tajemnicy, bez udziału dorosłych i ratowników, nie powinny mieć miejsca w żadnym zorganizowanym obozie. Sprawą śmierci Dominika zajmuje się prokuratura. Śledczy mają ustalić, kto dopuścił do przeprowadzenia zadania w tak niebezpiecznych warunkach i czy ktoś poniesie za to odpowiedzialność.

Masz dla nas ciekawy temat lub wystrzałową nowinę? Napisz do nas na adres [email protected]. Czekamy na zdjęcia, filmy i gorące newsy z Waszej okolicy!

FEDORSKA: PRESJA MA SENS, TAKŻE NA GRANICY | PORNNY RING 7:50