Marketingowe tytuły za setki tysięcy
Nic nie znaczą, a kosztowały ponad... dwa miliony złotych! Marketingowe tytuły z prywatnej szkoły w Sosnowcu kupowały uczelnie w całej Polsce. Najwięcej, bo ponad 190 tysięcy złotych wydał na nie Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
- Rozpoczęliśmy analizę tego zjawiska koncentrując się na danych uzyskanych w trybie dostępu do informacji publicznej od 128 rektorów uczelni publicznych oraz badając sygnały od nauczycieli akademickich, którzy się do nas zgłosili. Wnioski, jakie wyciągnęliśmy po analizie odpowiedzi otrzymanych od rektorów są niepokojące. Uczelnie zamiast budować swoją renomę poprzez realne osiągnięcia, potwierdzone następnie przez polską komisję akredytacyjną, niezależną instytucję działającą na rzecz zapewnienia i doskonalenia jakości kształcenia, wolą zawierać umowy z jednoosobową działalnością gospodarczą na zakup certyfikatu - tłumaczy Joanna Gruba z fundacji Science Watch Polska
Władze wydziałów otrzymały pisemny zakaz o staranie się o jakiekolwiek certyfikaty
- Na początku kadencji, co najmniej dwukrotnie prorektor do spraw studenckich i kształcenia zwracała się z apelem do dziekanów, by nie korzystali z tych płatnych certyfikatów, gdyż są one bezwartościowe i są wyłącznie narzędziem marketingowym, a nie certyfikatem jakości - tłumaczy Małgorzata Rybczyńska, rzeczniczka uczelni. Jak udało nam się ustalić sprawa miała dotyczyć 8 z 22 wydziałów uniwersytetu.
Wydziały UAM otrzymały od Fundacji Rozwoju Edukacji i Szkolnictwa Wyższego 75 certyfikatów z programu „Studia z Przyszłością” oraz „Uczelnia Liderów”. Uczelnia przygotowuje regulacje, które uniemożliwią swobodne występowanie wydziałów o tego typu płatne tytuły.
Do czasu uregulowania tej kwestii, władze wydziałów otrzymały pisemny zakaz o staranie się o jakiekolwiek certyfikaty.
W tych szkołach w Poznaniu wszyscy uczniowie zdali maturę:
