Według legend to on miał uratować koziołki przed trafieniem na stół. Niezwykła historia poznańskiego pasterza

2025-07-07 17:01

Poznańskie koziołki są głównym symbolem stolicy Wielkopolski. Wokół tych kultowych dla miasta zwierząt pojawiło się wiele legend. Jedna z nich opowiada o lokalnym pasterzu, który uratował zwierzęta przed trafieniem na stół. Poznajcie historię Szymona Czarnego.

Poznańskie koziołki

i

Autor: wikimedia commons/Radomił Binek

Kim według legend był Szymon Czarny?

Według legend Szymon Czarny miał się urodzić w drugiej połowie XV wieku na obrzeżach Poznania, w nieistniejącej już dziś wsi między Winiarami a Winogradami. Z zawodu był pasterzem. Miał wyróżniać się niezwykłą inteligencją i zainteresowaniem „niebieskimi znakami” – jak mówiono wówczas o astrologii i zjawiskach nieba. Pseudonim "Czarny" pojawił się nie tylko, w związku z ciemnymi włosami, ale również dlatego, że chodził w długiej pelerynie z ciemnego lnu i często przesiadywał samotnie na wzgórzu, obserwując gwiazdy. Niektórzy szeptali, że ma kontakt z siłami nadprzyrodzonymi – inni, że potrafi przewidywać pogodę i nieurodzaj z większą skutecznością niż ksiądz czy rajcy miejscy.

WERSJA FB_Nowe Koziołki na Starym Mieście w Lublinie

Szymon Czarny miał uratować koziołki przed trafieniem na stół

W czasach kiedy w Poznaniu wznoszono nowy ratusz z wieżą zegarową, miała się odbyć wielka uczta zorganizowana przez wojewodę. Jednym z dań na stole miały być pieczone koziołki – rarytas, którego nie jadano codziennie. Zwierzęta pochodziły z okolicznych pastwisk i były wyjątkowo dorodne. Tuż przed zabiciem koziołków w kuchni miał się pojawić Szymon Czarny. Mężczyzna nie był zaproszony. Przybył z własnej woli, twierdząc, że gwiazdy ostrzegają przed zbrodnią przeciw niewinności. Jego zdaniem te konkretne koziołki są znakiem od niebios – symbolem cyklu życia, płodności i opieki nad miastem.

Przerażony kucharz miał wypuścić zwierzęta. Koziołki uciekły, następnie wspięły się po schodach ratusza i wyskoczyły na balkon, gdzie zaczęły się... trykać! Wywołało to entuzjazm mieszczan, którzy zaczęli się zbierać i śmiać z ich widowiska. Śmiech był głośniejszy niż dzwony farne. Wojewoda miał uznać wydarzenie za znak od Boga. Ucztę finalnie odwołano. Szymon Czarny zaproponował, że w ramach upamiętnienia zdarzenia, stworzy mechaniczną pamiątkę, która co dzień będzie przypominać mieszkańcom o lekkości życia i potrzebie rozwagi.

Poznań Radio ESKA Google News