Wczoraj wyszło na jaw, że urządzenia nie ukradło dwóch nastolatków na rowerach, jak wcześniej przekonywała mama dziewczynki. Niesłysząca nastolatka zgubiła je na wakacjach nad morzem. Kobieta złożyła fałszywe doniesienie, bo jest w trudnej sytuacji finansowej, a procesor był ubezpieczony tylko na wypadek kradzieży.
Policjanci postanowili podjąć pewne kroki, które sprawią, że dziewczynka będzie miała procesor dźwięku i dzięki temu będzie mogła normalnie żyć. W tej chwili czekamy na przesyłkę, ale o szczegółach poinformujemy później - mówi mł. insp. Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Sprawa fikcyjnej kradzieży - zgodnie z prawem - trafiła do prokuratury. Mundurowi skontaktowali jednak mamę Julii z fundacją, której prawnicy udzielą kobiecie pomocy. Jak poinformowała policja, kobieta wyznała, że kłamała, kiedy podczas dochodzenia pojawiły się pewne wątpliwości.
Kiedy matka przyszła na przesłuchanie, powiedziała, że żadnego napadu nie było. Zeznała policjantom, że była z dziewczynkami nad morzem i w pewnym momencie jej córka, będąc w wodzie, została przykryta falą, która zerwała jej procesor dźwiękowy z ucha. Urządzenie wpadło do wody, i mimo poszukiwań, nie udało się go odnaleźć.
Kiedy tylko paczka z nowym aparatem słuchowym dla dziewczynki dotrze do Poznania, policja zdradzi więcej szczegółów o akcji wsparcia dla 12-letniej Julii i jej mamy.