Dramat w centrum miasta

Mija rok od tragicznych wydarzeń w Poznaniu. Maurycy miał tylko 5 lat i zginął w trakcie spaceru

2024-10-18 8:10

Rok temu całe miasto usłyszało o tragicznych wydarzeniach z Łazarza. Feralnego dnia, 18 października 2023 roku, Zbysław C. zaatakował grupę przedszkolaków. Jeden z chłopców został dźgnięty. Lekarze walczyli o życie Maurycego, ale 5-latek nie przeżył.

Do tragedii doszło na ul. Karwowskiego na poznańskim Łazarzu, 71-letni Zbysław C. z nieznanych przyczyn zaatakował nożem 5-letniego Maurycego, który z przedszkolną grupą szedł na wycieczkę na pocztę. 5-latek został raniony w klatkę piersiową. Cała polska wstrzymała oddech, niestety chłopiec zmarł mimo natychmiastowej pomocy medycznej. Napastnik został ujęty przez przypadkowych przechodniów, a obezwładnił go pan Grzegorz, kierowca śmieciarki. Zbysław C. trafił do szpitala.

Od tragicznych wydarzeń na Łazarzu mija rok. Zginął 5-letni Maurycy

Rok temu podobnie jak dzisiaj, pogoda dopisała. Dlatego dzieci z Przedszkola nr 48, wyruszyły na pocztę, by wysłać listy z okazji Dnia Listonosza, wśród nich szedł Maurycy. Nic nie wskazywało na to, że droga powrotna zmieni się w prawdziwy koszmar. To były chwile grozy. Nagle małe dzieci stały się świadkami brutalnego ataku. Zbigniew C., przechodząc obok grupy przedszkolaków, ugodził nożem 5-letniego Maurycego. 

Kilka minut po godzinie 12:00 ze szpitala dotarła najtragiczniejsza wiadomość - chłopiec nie przeżył. Sprawcą okazał się mieszkaniec okolicy, 71-letni mężczyzna. Szybko został zatrzymany przez policjantkę po służbie i mężczyznę. Był nim Grzegorz Konopczyński, brygadzista w Remondis Sanitech Poznań.

Przejeżdżaliśmy w momencie, gdy panie przedszkolanki już krzyczały, przez okno dopytałem, co się stało. "Dźgnął dziecko nożem" - usłyszałem. Zapytałem kto i gdzie ta osoba teraz jest. "Tam biegnie" - wskazały - opowiedział nam pracownik Remondis Sanitech Poznań. - Pozostałe dzieci bardzo krzyczały, panie przedszkolanki krzyczały. Tego płaczu dzieci nie zapomnę - dodaje łamiącym się głosem.

Gdy pan Grzegorz dogonił Zbysława C., z agresorem negocjowała już pewna kobieta. Jak się później okazało, była to policjantka po służbie. Mężczyzna jednak nie wypełniał poleceń funkcjonariuszki. Dlatego pan Grzegorz, postanowił działać. - Zaszedłem go od tyłu i uderzyłem go w łydkę. On stracił równowagę i się nachylił, wtedy uderzyłem go jeszcze kolanem w żebro. W tym momencie wypuścił nóż z dłoni. Odtrąciłem go. Policjantka go unieruchomiła, pomagał jej mój kolega z brygady. Napastnik krzyczał "puść mnie, puść mnie", ja mu odpowiedziałem "błagaj Boga, żeby mały to przeżył" - relacjonował. Pan Grzegorz, odebrał podziękowania z rąk prezydenta Poznania.

Śmierć Maurycego wstrząsnęła całą Polską

Sekcja zwłok 5-letniego Maurycego wykazała, że przyczyną zgonu chłopca była rana kłuta klatki piersiowej. Jak ustalili śledczy, przed atakiem na dziecko 71-latek zaczepiał ekspedientkę w jednym z okolicznych sklepów oraz mężczyznę – w obu przypadkach został zignorowany. Zbysław C. miał grozić ekspedientce śmiercią, mężczyźnie miał pokazać nóż. Po październikowym zabójstwie śledczy przekazali, iż wszystko wskazuje na to, że dziecko było przypadkową ofiarą 71-latka.

Od tragicznych wydarzeń minął rok. Co dzieje się z napastnikiem? Mężczyzna usłyszał zarzuty, ale nie poniósł odpowiedzialności za swój czyn. - Sąd uznał, że nie budzi wątpliwości, że Zbysław C. był sprawcą zarzucanego mu czynu. Z uwagi jednak na stwierdzoną niepoczytalność w chwili popełnienia tych czynów, postępowanie zostało umorzone - przekazano. Zbigniew C. został umieszczony w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym.

Tak wyglądało spotkanie upamiętniające 5-letniego Maurycego: